niedziela, 17 marca 2013

5. Kilka błędów wstecz


Eve oparła głowę o nagłówek jasnej kanapy, na której siedziała. Zamknęła oczy, a dłonie włożyła do kieszeni kurtki. Powróciły bolesne wspomnienia, związane nie tylko z nią i Jaredem. Dlaczego akurat teraz musiałeś zjawić się ponownie w moim życiu? - zapytała samą siebie, lecz nie potrafiła znaleźć odpowiedzi na to pytanie.
- Panna Moore - mężczyzna wypowiedział jej nazwisko tak, jakby było to najgorsze przekleństwo, które byłby w stanie wymówić. - Cóż za niespodzianka.
- Darujmy sobie te uprzejmości, Lloyd - sprawnie odbiła piłeczkę, pozostając w tej samej pozycji.
Szatynka wraz z Jasperem nigdy nie potrafili się ze sobą pogadać. Z resztą ile oni razy się widzieli? Dziesięć? Piętnaście? Najważniejszy wniosek był taki, że nie przepadają za sobą, lecz jest to delikatnie powiedziane. Studentka przez dłuższy czas czuła na sobie jego wzrok, więc podniosła się i usiadła po ludzku, jakby to określił czterdziestosiedmiolatek. Niebieskooki nie wyglądał na swój wiek. Wiele tę dwójkę dzieliło, ale łączyła jedna rzecz - posiadali trudne charaktery.
- Nie zamierzam niczego ukraść.
- Wolę dmuchać na zimne - odpowiedział z grymasem, podchodząc do niej. - Nie mam pojęcia po co tutaj pani przyszła, ale radzę ci uważać.
- Nie jesteśmy na ty - odparła perfekcyjnie spokojnym głosem, patrząc w oczy lokajowi, który był drugim mężem zmarłej matki biznesmena.
Blondyn wszedł do pomieszczenia, wywracając jednocześnie oczami. Od razu domyślił się, że  dogryzają sobie nawzajem. Dlaczego go to wcale nie zdziwiło? Zachowywali się tak jakby mieli na siebie alergie od samego początku. Czasami go to irytowało, czasem bawiło, a niekiedy denerwowało.
- Chodźmy do mnie - zwrócił się do studentki prawa, siląc się na spokój. 
- Będę miał panią na oku - usłyszeli oboje, kiedy wychodzi z pokoju dziennego.
- O niczym innym nie marzę - odpowiedziała złośliwie, kierując się w stronę schodów.
- Musiałaś? - zapytał Jared, zerkając przez ramię na młodą kobietę.
- Owszem. Dzień bez sprzeczki z Jazzem to dzień stracony.
- Dostałby szału, gdyby usłyszał jak go nazwałaś.
- Wiem.
Dwudziestojednolatka była pod wrażeniem wnętrza domu, lecz nie okazywała tego. Zawsze była tajemnicza, skryta. Tak naprawdę nie chciała tutaj przychodzić, ale wiedziała, że wujek Matta może jej pomóc. Nie planowała się z nim jeszcze kiedykolwiek spotkać, ale cóż innego miała zrobić w tej sytuacji?


* * *


Damon wyszedł wściekły z hotelu po tym, co usłyszał od swojego chrześniaka. Poczuł się nie tylko zraniony tym, że nie przyszedł z tym do niego, ale także zawiódł się na nim. Zaufał mu, dał pracę, mieszkanie. W zamian miał odciąć się od przeszłości, a on co zrobił? Wpakował się w jeszcze większe bagno. Pojechał na cmentarz, usiadł na ławce przed grobem rodziców Matta. Musiał wszystko przemyśleć i przede wszystkim uspokoić się. Szkoda tylko, że nic nie jest już takie proste.

* * *


Evelin i Jared weszli na górę, lecz szatynka tak naprawdę nie chciała mieć z nim nic wspólnego. Natomiast Collins był pod wrażeniem urody swojej znajomej. Przez ostatnie lata zmieniła się. Oczywiście, że na korzyść, co wcale nie oznacza, że wcześniej była brzydka. Gabinet blondyna został urządzony tak jak młoda kobieta przeczuwała. Trzydziestolatek otworzył ukryty sejf, z którego wyjął dwie bronie. Jedną z nich podał studentce prawa.
- Chyba nie myślałaś, że zostawię cię samą z tym wszystkim - powiedział, widząc jej pytające spojrzenie.
Tak właśnie sądziłam  - pomyślała, chowając sprzęt. Odbierając narzędzie przypadkowo, dotknęła jego dłoń, lecz udała, że nic nic nie poczuła, choć prawda była taka, że przez ich ciała przeszły dreszcze.

* * *

Z niechęcią panna Moore chwyciła kluczyki od samochodu sportowego Jareda. Nie okazała, że to robi na niej wrażenie, lecz ona tak czy siak nie przyjęłaby go, gdyby nie powaga sytuacji. Teraz najważniejsza była rodzina Matta oraz odzyskać dobre imię, czyli stanąć twarzą w twarz z przeszłością. Tylko dlatego zgodziła się współpracować z blondynem, ponieważ gdyby coś poszło nie tak to będzie wiedział co robić. Musi być ubezpieczona. Jeśli dziewczyna i córka Reed'a nie byłyby w to zamieszane, nie przyszłaby do biznesmena.




PRZEPRASZAM, ŻE OSTATNIO POJAWIAJĄ SIĘ TAK KRÓTKIE ROZDZIAŁY, ALE NIE MAM ZBYT WIELE CZASU, ŻEBY PISAĆ DŁUŻSZE. TAK CZY SIAK WYDAJE MI SIĘ, ŻE WNOSZĄ COŚ DO TEJ HISTORII. MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ WAM PODOBAJĄ, BO MNIE TAK. W PRZYSZŁYM TYGODNIU BĘDĘ MIAŁA BARDZO MAŁO CZASU, DLATEGO TERAZ (DZISIAJ) DODAJĘ TEN ROZDZIAŁ. WSZELKIE ZALEGŁOŚCI NA WASZYCH BLOGACH NADROBIĘ, GDY BĘDĘ MIAŁA CHWILĘ CZASU. TEN KTO UWAŻNY I BYSTRY ZAPEWNE ZAUWAŻYŁ ZAKŁADKĘ O NAZWIE "BOHATEROWIE".

5 komentarzy:

  1. Hoi ;))

    I zawitałam po raz drugi na Twoim blogu.
    Zdziwiłam się, gdy zauważyłam piąty rozdział. Fakt. Szybko dodałaś post, i ponownie się powtórzę, że za krótki. Jednakże coś się działo. Było dośc ciekawie. Nie zdziwiłam się, że Evelin i Lloyd się sprzeczali. Może to nie wyglądało na typową kłótnię, ale przyznam, że dogryzali sobie nawzajem z godnością xD
    Jednak miałam wrażenie, że w głębi duszy nie wytrzymaliby bez odezwania się do siebie. Może lubią się, a nie chcą do tego przyznac?
    Evelin jak zwykle chłodna, opanowana, ale widac było, że zmusiła siebie by przyjść w te miejsce.
    Jared wydaje mi się taki... no nie wiem. Jakby on coś czuł do niej. Może i pasowaliby do siebie?
    Jestem ciekawa, czy ona uratuje dziewczyne i córkę Matta. Nadal nie wiem co z nimi. Hmm..
    więc pozdrawiam serdecznie...

    (krótki rozdział, krótki komentarz hahah, nie no, nie wiedziałam co by jeszcze napisać)

    OdpowiedzUsuń
  2. A chciałam być pierwsza... wrr... Przeczytałam rozdział 21 minut po dodaniu go. Szybko go wstawiłaś.
    Podoba mi się, że dostosowujesz się do moich uwag, przynajmniej po części. Przydałyby mi się jednak karty postaci, żebym mogła uporządkować sobie osoby.

    Widzę postępy i liczę, że będzie ich jeszcze więcej :D
    Całusy
    JS

    OdpowiedzUsuń