Ciężkie dzieciństwo nie tylko pozostawia ślad na psychice, ale także kształtuje charakter, który wbrew pozorom stanowi dużą część każdego człowieka. Doskonale o tym wiedziała Evelin, z natury buntowniczka. Tak naprawdę życie ją tego nauczyło, w przeciwnym razie nie poradziłaby sobie. Odkąd tylko pamięta była osobą niezależną, dzielną i twardą.
Studentka prawa zamknęła drzwi kancelarii adwokackiej, gdzie ukończyła aplikacje z pozytywnym rezultatem. Wychodząc z budynku, spostrzegła rudowłosą kobietą. Od razu wiedziała, że to glina. Westchnęła cicho, wywracając jednocześnie oczami.
- Evelin Moore, zgadza się? - zapytała, podchodząc do niej. - Komisarz Williams - przedstawiła się, pokazując odznakę, a dwudziestojednolatka chwyciła ją, aby sprawdzić czy jest prawdziwa.
- O co chodzi?
- Wolałabym porozmawiać w innym miejscu. Może tam? - wskazała na pobliską kawiarnię.
Udały się tam w ciszy. Z resztą tak naprawdę pochodziły z dwóch różnych warstw społecznych. Szatynka nie miała ochoty na tego typu spotkania, ale musiała przede wszystkim dowiedzieć się o co chodzi. Zamówiły wodę i usiadły naprzeciwko siebie.
- Wczoraj został zamordowany pani ojciec. Znalazła go pani matka dzisiaj rano, kiedy wróciła z Paryża.
- Ja nie mam ojca - oznajmiła spokojnie.
- Charles Moore zmarł... - nie dokończyła, gdyż przerwała jej niebieskooka dziewczyna.
- Nienawidzę się powtarzać.
- W takim razie kim był dla pani zamordowany? - zapytała policjantka, siląc się na opanowanie i profesjonalizm.
- Wraz z Alice adoptowali mnie, kiedy miałam piętnaście lat.
- Co robiłaś wczoraj pomiędzy dwudziestą a dwudziestą drugą?
- Z tego co mi wiadome to spałam u siebie w domu - odpowiedziała. - Poza tym nie jesteśmy na ty, Williams.
Evelin sprawiała wrażenie niedostępnej, oschłej i przede wszystkim bryły lodu. Panią komisarz nigdy nikt nie wyprowadził z równowagi, lecz podejrzana była na najlepszym tropie. Jane nie lubiła ludzi, którzy nie okazują żadnych ludzkich uczuć. Porównywała ich do robotów.
- Z pani akt wynika, że jest pani osobą niezależną, egoistyczną, samolubną, stanowczą, waleczną oraz ma pani problem z przywiązywaniem się do ludzi i miejsc.
- Moim zdaniem to zaleta, a nie wada.
- Pani Moore - zaczęła trzydziestopięciolatka.
- Myślę, że to wszystko. Do widzenia, pani komisarz.
Po tych słowach wstała i wyszła z pomieszczenia. Pamiętała jednak, aby nie dotknąć niczego, żeby policjantka nie miała jej odcisków palców. Zauważyła, że zielonooka coś przed nią zataiła. Stwierdziła, że najlepszym sposobem będzie czekanie. Wcześniej czy później dowie się.
***
Szatynka wróciła do domu po południu. Wcale nie przyszło jej do głowy, aby zadzwonić do wdowy po nauczycielu historii. Tak naprawdę nie obchodziło ją to małżeństwo. Byli dla niej obcymi ludźmi. Nie potrafiła pojąć jak oni mogli się do niej przyzwyczaić bądź pokochać. Nic ich nie łączyło oprócz nazwiska. Założyła ulubiony dres i usiadła na kanapie. Chwyciła pilot, po czym zaczęła skakać po kanałach, aby znaleźć coś sensownego. Usłyszała dzwonek do drzwi.
- Porucznik Grabeel - przedstawił się, gdyż oboje się znali. - Co tak długo otwierałaś? - zapytał wchodząc do środka.
- Jasne, wejdź - odezwała się ironicznie. - Opalałam się na plaży - dodała.
- Sprawa wygląda poważnie, Moore - powiedział poważnym tonem, siedząc na starej kanapie. - Świadek twierdzi, że widział ciebie na miejscu zbrodni tego samego dnia około godziny dziewiętnastej trzydzieści. Miałaś przyjechać, aby sprawdzić coś na laptopie. Na dysku zapisało się co sprawdzałaś, gdyż historia była usunięta. Sprawdzałaś jak wbić nóż, aby ktoś nie zdążył krzyknąć i zmarł od razu. Dlatego jeszcze raz zapytam: co robiłaś pomiędzy dziewiętnastą a dwudziestą drugą?
Eve odważnie patrzyła w oczy czterdziestodwulatkowi, który ją bacznie obserwował. Oddychała spokojnie, źrenice w normie, dłonie nie trzęsły się jej. Brunet wiedział, że jest twardą przeciwniczką. Wcale nie dziwiła go reakcja partnerki po "rozmowie" z panną Moore.
- Powiem to drugi i ostatni raz. Nie było mnie tam. Od godziny osiemnastej do rana nie wychodziłam z domu. Myślę, że to koniec przesłuchania. Następnym razem proszę przyjść albo z nakazem aresztowania mnie albo przeszukania.
- Źle robisz - podsumował James, mijając kobietę.
Niebieskooka nie zamierzała z nim dyskutować ani współpracować w swojej sprawie policją za żadne skarby. Twierdziła, że im nie można ufać, gdyż są skorumpowani. Częściowo miała rację, lecz czy do końca tak było? Odkąd pamięta zawsze liczyła tylko na siebie i znakomicie na tym wychodziła. Czasem lepiej, czasem gorzej. Nie zamierzała tego zmieniać.
Hoi ;))
OdpowiedzUsuńEvelin jest okropna! Jak takie coś może istnieć, funkcjonować na świecie? Jej charakter jest mocny, a ona zgrywa twardą bez jakichkolwiek uczuć. Myśli, że jest najmądrzejsza, wszechwiedząca, bo czuje się niezależna i takie życie jakie zbudowała pasuje jej idealnie. Gdyby miała chłopaka, współczułabym mu. Nie lubie jej, no jak na razie nie cierpię, może później ona przekona mnie do siebie.
Pomimo tego, ze ta postać jest negatywna, chcę wiedzieć, co skrywa, i dlaczego nie chce powiedzieć prawdy. Widziano jej na miejscu zdarzenia, grzebała w laptopie, szukała jak wbić nóż, by ofiara nie miała szansy na zawołanie o pomoc, czy obronę. Ta dziewczyna jest cwana, nie potrafi kochać. Jest bezduszna.
Jednak bardzo zaciekawiłaś mnie tym rozdziałem, i chętnie przeczytam kolejne rozdziały.
Sądzę, że ona ma coś wspólnego ze śmiercią ''ojca''.
Pozdrawiam serdecznie ;)))
Ale się rozpisałaś - jestem zaskoczona pozytywnie. Nie sądziłam, że aż takie emocje wzbudzi główna bohaterka. "Wszystko" (kilka spraw) wyjaśni się w przyszłym rozdziale, a może pojawi się więcej pytań? ;)
UsuńMało kiedy się rozpisuję, ale zdarza się. I tym razem się zdarzyło, choć zdradzę, że mogę jeszcze bardziej się rozpisać, ale to już może pod następnym Twoim rozdziałem.
UsuńOhoho, wielkie emocje wzbudziła we mnie Evelin. Jej charakter mnie nieco przeraził. Nie wiem...no...nie spotkałam jeszcze takiej osoby, która z chłodem by traktowała swoich przybranych rodziców (przecież oni chcieli dla niej dobrze, przygarnęli ją), z bezwzględnością patrzyła na świat, a także traktowała ludzi jak wrogów. Może i miała powody, by tak się zachowywać...
Cieszy mnie, że dowiem się co nieco w kolejnym rozdziale, a nie watpię, że kolejne nowe pytania nadejdą hahaha xD cóż...
to wiec czekam sobie xD
Cieszę się, że tak wyszło ;)
UsuńRozdział i blog ciekawy. Dziewczyna z sierocińca, rodzinka która ja przygarnęła i do tego poszła na prawo, ciekawe. Widzę, że szykuje się ciekawe opowiadanie kryminalistyczne. Kto zabił, gdzie narzędzie zbrodni, motyw i wiele innych. Tego dowiem się w następnym rozdziale, więc czekam z niecierpliwością i zapraszam na mojego bloga; www.alura-salem.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
OdpowiedzUsuńJak widać, odwiedzam Twojego bloga i napiszę szczerze, że podoba mi się :D Rozdział czytało się bardzo przyjemnie, już spodobała mi się główna bohaterka (w jaki sposób można kontrolować swoje źrenice? ;), charakter ma taki, jaki lubię, jest silna psychicznie i egoistyczna, ale bez przesady. Kto nie lubi takich postaci? Czytając to wczułam się w sytuację, bałam się za Evelin, co wydaje się nieco absurdalne, ale cóż poradzić? :D Mam jeszcze pytanie, czy nie powinno się pisać Evelyn? Wybrałaś wprost cudowne imię, kojarzy mi się ze słowem "Evil-zło", a to z kolei kojarzy mi się z kolei z "Devil-diabeł" >:D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na następny rozdział, Reia.
http://anioly-nie-gryza.blogspot.co.uk/
Nie, dobrze napisałam to imię. Można pisać także Evelin - sprawdzałam to ;)
UsuńAch, w takim razie w porządku :) Mój błąd.
Usuń